Od kilku już dni próbuję “wyjść” z Niedzieli Palmowej. Utknęłam. Rozmyślam, rozważam, nurkuję w Słowie Bożym. O co tu chodzi z tym “przeklętym drzewem figowym”? Dlaczego? Po co? Przecież Pan Jezus nic nie robił bez przyczyny!
Niedziela Palmowa, Jezus wjeżdża do Jerozolimy na spokojnym i posłusznym Mu, nieujarzmionym osiołku. Już sam ten fakt daje wiele do myślenia. Osły są uparte i nieposłuszne, a na nieokiełznanym jeszcze nie da się przejechać nawet i metra. A tu do tego dookoła tłum krzyczących, wymachujących palmowymi liśćmi, rozradowanych ludzi. Ludzi, którzy za parę dni zapomną o tej radości, zapomną o uzdrowieniach, cudownym rozmnożeniu chleba, o wodzie zamienionej w wino, o trosce, jaką Jezus im okazywał. Kiedy Go potrzebowali, to przychodzili tłumami, błagali o pomoc, płakali w bólu, a On uzdrawiał, karmił, wzbudzał z martwych, wypełniał pokojem. Kiedy On ich potrzebował, obrzucili Go wyzwiskami, pluli Mu w twarz, wyśmiewali, wytykali palcami i odrzucili.
Jadąc na osiołku przez ten rozszalały tłum, witający i ogłaszają Go Mesjaszem, Jezus wiedział, jak szybko zmieni się ich myślenie i podejście do Niego. Obok Niego podążali uczniowie, rozradowani widokiem ludzi ogłaszających Go Królem, zupełnie nieświadomi tego, co przyniesie najbliższy tydzień.
A tłumy były wielkie, bo żydzi zjeżdżali się do Jerozolimy na święto Paschy, na złożenie ofiarnego baranka, nie zdając sobie sprawy, że ich Baranek wjeżdża właśnie do Jeruzalem na osiołku, tak jak to zapowiedział prorok Zachariasz: “Wesel się bardzo córko syjońska! Wykrzykuj córko jeruzalemska! Oto twój Król przychodzi do ciebie, sprawiedliwy On i zwycięski, łagodny i jedzie na ośle, na oślęciu, źrebięciu oślicy” (9:9).
I w tej atmosferze radości i zupełnego niezrozumienia misji Mesjasza, Pan Jezus po raz kolejny przemawia do swoich uczniów Pismem Świętym. Tak, jak to robił już wiele razy. Przypominając im, że wypełnia plan od początku świata ustanowiony.
Figa – drzewo, z którym pierwszy raz spotykamy się w Księdze Rodzaju, na samym początku Biblii, której liśćmi, próbowali przykryć swój wstyd Adam i Ewa. Figowiec, to drzewo, które w proroczych przekazach oznaczało Izrael (Oz. 9:10, Jer. 24:5, 8:13). Drzewo figowe powinno wydawać dobre owoce.
Parę słów o drzewie figowym
- Na zimę, drzewo figowe traci liście. Wiosną, zanim rozwiną się liście, wyrastają “pseudo pączki kwiatowe” – drobne wypustki gałązkowe, których końcówka przeradza się w “pąk” okryty mechatą skórką”. Wewnątrz tego “pąka” znajduje się kwiat, który nigdy nie ujrzy światła dziennego, a z którego później wytworzą się owoce. Jedna wypustka z czasem dojrzewa, jako jeden owoc figowy.
jadalne wypustki kwiatowe figi anatomia wypustki kwiatowej – paggim. W środku znajdują się tak męska jak i żeńska część kwiatowa wnętrze paggim paggim
- Zielone “pączki” na drzewie figowym są często przerzedzane, żeby pozostałe wyrosły duże i soczyste. Zebrane “pączki” , hebr. paggim, są jadalne. Dojrzałe figi będzie można zacząć zbierać 6 tygodni później.
- Na tym samym drzewie można znaleźć owoce w różnym stadium dojrzewania,
dlatego zbieranie owoców jest bardzo pracochłonne. Wymaga ręcznego zrywania dojrzałych owoców, powtarzając tę czynność przez cały okres owocowania.
Czego więc Pan Jezus spodziewał się po drzewku figowym?

Że będzie miało chociaż zaczątek owoców, że będzie mógł na nim znaleźć małe paggim, które będą dla niego wsparciem w chwili wyczerpania, bo przecież liśćmi drzewo ogłaszało, że powinny już tam być.
Ludzie wymachujący liśćmi, ogłaszający swoją “wiarę” w mesjaństwo Jezusa, jednak bez pokrycia w uczynkach wiary, kiedy Pan Jezus tego potrzebował, w chwilach Jego cierpienia i bólu, wyparli się wcześniej deklarowanej wiary. I drzewo figowe, ogłaszające liśćmi światu, że jest gotowe do wydawania owoców, ale bez pokrycia w paggim.
Jaka jest moja wiara? Gdzie są moje owoce, moje paggim? Czy jak inni, w chwili próby odwrócę się, schowam, zamilknę, nie przyznam się? Albert Tate powiedział, że wiara chrześcijańska to nie statek turystyczny, spełniający każde nasze zachcianki, którego celem jest uprzyjemnienie nam życia. Wiara chrześcijańska to statek wojenny, na którym służymy banderze Chrystusa, walcząc “nie z krwią i z ciałem, ale z nadziemskimi władzami, ze zwierzchnościami, z władcami tego świata”.
Na głębsze wody: Ozeasza 9:10, Jeremiasza 24:5, Ew. Łukasza 13:6-9, Jeremiasza 8:13, Habakuka 3:17, Izajasza 28:4, Ew. Mateusza 21:18 i 20-26,